niedziela, 10 stycznia 2016

Prolouge: Dobre wspomnienia wracają do nas nawet w najgorszych momentach.

Brunet niecierpliwie siedział przy swoim biurku, natarczywie stukając długopisem o drewnianą powierzchnię. Jego oddech przyspieszał z sekundy na sekundę, a serce pracowało dwukrotnie szybciej niż powinno. Z furią rzucił metalowy długopis, który wraz z pojemnikiem na biurowe przyrządy spadł robiąc przy tym niemały hałas. Westchnął głęboko, i luzując swój granatowy krawat poprawił się na krześle. Nagle ktoś zapukał w szklane drzwi. Chłopak wzdrygnął na swoim miejscu, i drżącym głosem wykrzyknął zwykłe "proszę". 
Do pomieszczenia wtargnęła drobna blondynka z plikiem kartek w lewej dłoni i dyktafonem w prawej. Długie, falowane włosy delikatnie opadały na jej bladą twarz,a przerażenie w oczach dodawało jej dodatkowych lat. Brunet wstał i zachowując swoją profesjonalność przywitał się, wystawiając w jej kierunku swoją dużą dłoń. W pośpiechu chciała odpowiedzieć tak samo, lecz stos kartek wypadł jej z rąk, bezwładnie opadając na podłogę. Mimowolnie uklęknął i zaczął zbierać papiery należące do młodej kobiety, jednak pewien nagłówek przyciągnął jego uwagę. Jego zdjęcie widniało na samym środku, tuż pod czarnym tytułem: "Kim tak naprawdę jest powszechnie znany biznesmen Justin Bieber? Jaka tajemnica kryje się za tą furą pieniędzy?". Kontrolując swoje nerwy, zacisnął dłoń w pięść i z wymuszonym spokojem przeznaczył materiał na nowy artykuł blondynce. Ta niepewnie dziękując, ostrożnie usiadła na czarnym krześle. Włączyła dyktafon i z lekkim zdenerwowaniem postanowiła zacząć swoją pracę.
-Panie Bieber, zapewne słyszał pan o tych wszystkich oskarżeniach zarzucanych panu. Jakie jest pana stanowisko w tej sprawie?-zapytała, kreśląc coś na jednej z czystych kartek. On momentalnie wyprostował się spięty i odchrząknął lekko.
-Jak już mówiłem, jestem niewinny a cały dziennikarski świat pozostaje przy jednej wersji wydarzeń i dopisuje do tego swoje teorie-odpowiedział oschle. Jego cierpliwość z sekundy na sekundę traciła na sile, a do wybuchu złości brakowało niewiele.
-Nie do końca się z panem zgadzam, z tego co wiem łączyły pana dosyć bliskie relacje z panną Black. Czy to prawda?-spojrzała na niego zaciekawiona, podczas gdy ten stał przy oknie, patrząc na panoramę Nowego Yorku.
-Tak, to prawda. Byłem z Rachel bardzo blisko. Byliśmy najlepszymi przyjaciółmi od dzieciństwa-odpowiedział zdawkowo wracając do starych wspomnień.
-W takim razie nie jest panu wstyd, że zabiła się przez pana? W kocu miał pan kiedyś problemy z używkami, a podobno w dniu tej tragedii był pan pod wpływem silnych środków odurzających-zapytała wprost, rozwścieczając Justina. Obrócił się gwałtownie, i nie panując nad sobą podszedł do biurka. Zrzucił wszystkie rzeczy dziennikarki na ziemię, wyrwał jej dyktafon z ręki i wrzucił do swojej szuflady. Siedziała oszołomiona na krześle, patrząc jak w jego oczach rośnie furia. Od razu pożałowała, że zadała mu takie bezpośrednie pytanie. Następnie podszedł do niej, na co wstała i cofnęła się kilka kroków w tył. Z pogardą wręczył jej żakiet i wysyczał kilka ostatnich słów.
-Wynoś się stąd, natychmiast-warknął.-Wasze chore teorie zostawcie dla siebie, przypominam, że dofinansowywałem waszą firmę, więc jeśli jeszcze chcesz mieć robotę, to wyjdź i powiedz, że Cię u mnie nie było, rozumiesz?-spojrzał na nią z góry. Kiwnęła przestraszona głową i wybiegła z gabinetu Justina z głową pełną myśli. 
Natomiast on oparł się o białą ścianę, i położył głowę na swoich dłoniach. Po chwili pękł i zaczął szlochać jak małe dziecko, podczas swojego pierwszego upadku. Bezsilnie osunął się po ścianie na ziemię, nie rozumiejąc dlaczego wszyscy obwiniają go o tę tragedię. Nie mógł się pogodzić z faktem, że z jego świata odeszła tak wspaniała, dobra, i kochająca osoba, ale wiedział. że czasu nie da się cofnąć. Przypomniał sobie czasy, kiedy byli małymi dziećmi. I mimo, że zawsze była dla niego przyjaciółką, którą kochał jak siostrę, to w dniu kiedy znaleziono ją martwą, poczuł jakby stracił swój cały świat, o który walczył przez swoje całe, krótkie życie.

-Justin! Justin! Proszę nie, to łaskocze!-wykrzyczała, próbując wyrwać się z jego uścisku.
-No dobrze, ale obiecaj, że już więcej nie będziesz się śmiała z mojego drugiego imienia! Wcale nie jest takie złe!-krzyknął, tupiąc nogą o ziemię.
-No dobrze, obiecuje. Ścigamy się? Kto pierwszy w domu ten dostaje większą porcje lodów uśmiechnęła się, wytykając do niego język.
-No dobra, ale wiesz, że ja i tak będę pierwszy! Raz..Dwa..Trzy!-wrzasnął i oboje pobiegli najszybciej jak potrafili w stronę drewnianego domku, gdzie czekali na nich ich rodzice.
=========================================
Dam, dam dam.
Jest prolog, mam nadzieję, że choć w małym stopniu przypadł wam do gustu, haha x
Dobra nie owijam w bawełnę, czekam na komentarze z waszą opinią, oraz na krytyczny pogląd na tę pracę. 
Besos x
Natalia x

4 komentarze:

  1. Nie mam pojęcia dlaczego nas tutaj tak mało. Przecież opowiadanie zapowiada się naprawdę obiecująco. Ja na pewno czekam na jedynkę c;
    Weny życzę, xxo.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ooo mega fajne :)
    Mam nadzieję że będzie nas tutaj coraz więcej by dać motywacje bo opowiadanie zapowiada się mega ciekawe :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super się zapowiada.
    Czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń
  4. Prolog jest cudowny.
    Myślę, że to całe opowiadanie też takie będzie.
    Czekając na pierwszy rozdział czytam inne ff i zapisuje ne w zakłatkach.
    Nie chcę zgubić tej historii ,więc mam do Ciebie proźbę.
    Jak dodasz pierwszy rozdział powiadom mnie na Twitter'ze.

    @aleksandra6555

    OdpowiedzUsuń

Template made by Robyn Gleams